Kiedy
już zamierzałam wracać i rozwiązać ten cały konflikt z Harrym raz na
zawsze,albo pozytywni,albo niepozytywnie,przed oczami miałam
ciemność...
***
Wsiadłem
do auta i powoli przemierzałem ulice całego Londynu by znaleźć
Jenny.Ale nigdzie jej nie było.Robiło się coraz ciemniej.Traciłem
nadzieję.A przecież nadzieja umiera ostatnia.I kiedy ją tak traciłem z
sekundy na sekundę coraz bardziej przed oczami pojawił mi się widok ,jak
Jenny zostaje porwana i to wszystko przeze mnie.Zadzwoniłem po Nialla i
chłopaków i poinformowałem o podejrzeniach.Rozmawiałem z Louisem,ale
mówił za wszystkich i umówiliśmy się,że spotkamy się pod kryjówką
Amona.Kiedy przyjechali Zayn był zdenerwowany i to poważnie.Wiedział ,że
to przeze mnie i tak będzie już zawsze.Każda krzywda jaka się wydarzy
Jenny będzie moją winą.Kiedy się rozstaniemy to dobrze,bo za bardzo
cierpiała i zasłużyłem,a kiedy zrobi to jakiś inny frajer,to źle bo to
przeze mnie,bo pozwoliłem jej odejść,czy jeszcze żyć i teraz jakiś inny
się nad nią znęca.Ale wracając...
***
Kiedy
się obudziłam ,miałam cały obraz zamazany.Kiedy jednak wyostrzyłam oczy
,wszystko było widać wyraźnie.Na przeciwko mnie opierając się o stół
,stał jakiś wysoki,dobrze zbudowany mężczyzna w masce.
-Na reszcie.Ileż można być nie przytomnym!
-Ja mogę tyle ile mi się podoba i nic z tym nie zrobisz.
-Nie bądź taka pewna.
-Nie złość się szczerość to podstawa.
-Jaka wyszczekana...
-W przeciwieństwie do ciebie ja mam bogate słownictwo i umiem się nim bronić.
-Nie wiem co Styles widzi w takiej pustej dziwce jak ty.
-Że co proszę?!Kto ?! I w kim?!
-Wyszczekana ,ale głucha.-zaśmiał się szyderczo.
-Przynajmniej
nie jestem pojebanym dupkiem,który dostał ostro w dupę od życia i jak
małe dziecko nie potrafi sobie z tym poradzić więc wyżywa się na
innych.-powiedziałam z cwaniackim uśmiechem.Podszedł do mnie i spojrzał groźnie.Wziął za bluzkę i zaczął trząść mówiąc:
-Posłuchaj
mnie suko,nic o mnie nie wiesz ,ani o życiu.Nie wiesz czy miałem ciężko
czy nie.Więc łaskawie proszę zamknij się,bo inaczej będziemy gadać!
-Masz
rację.Nie wiem czy miałeś ciężko ,ale ja nie tak
powiedziałam.Powiedziałam,że dostałeś ostro w dupę i nie potrafisz sobie
z tym poradzić.Biedaku czujesz się odrzucony...
-Tego też nie wiesz...
-Mylisz się.Nie wiedziałam,ale skoro się przy tym temacie tak denerwujesz i wypierasz tego więc to potwierdzasz.
Uderzył mnie w twarz.Spojrzał głęboko w oczy.
-Skończysz tak pyskować gnido?!
-Będę robiła co mi się podoba chuju.-zadał
mi drugi cios i to mocniej.Fakt wkurzyłam go.Pożałowałam tego co
mówiłam,ale nie zamierzam siedzieć cicho.Wtedy ten typek leżał na
podłodze.Z nogi sączyła mu się krew.Odwróciłam twarz w kierunku
drzwi.Stał tam Niall z bronią.Podbiegł do mnie i uwolnił oraz
wyprowadził na zewnątrz.Reszta chłopaków zajęła się NIM.Nawet nie
spojrzałam na Hazze,nie wiem w ogóle czy tam był.Nie interesowało mnie
to.Wsiadłam do czarnego sportowego auta,a blondyn zawiózł mnie do domu.
-Dziękuję.
-Za co?
-Uratowałeś mnie.
-O nie,nie,nie.-wypierał się.-po
pierwsze to sama się uratowałaś,postawiłaś mu się i jeszcze żyjesz,a to
połowa sukcesu.Po drugie to nie ja cię uratowałem tylko Harry.To on się
zaczął martwić,że za długo cię nie ma.To on zadzwonił po nas byśmy mu
pomogli bo z Am... bo z tym typkiem nie ma żartów.Gdyby nie on...
-Dobra skończ już!-jak na komendę się uciszył.-Jakie "Am"?Kto to był?
-Jenny ja...
-Niall,nie
oszukujmy się.Od dawna wiem,że Harry coś knuje,że stał się
agresywny,nie da sobie przemówić do rozsądku i gdzieś się wymyka,w
tajemnicy rozmawia.Na prawdę myślisz ,że nie próbowałam od niego
wyciągnąć wyjaśnień co się dzieje?!Poważnie myślisz ,że on mi
powie?Jeżeli ty mi nie powiesz to nigdy się nie dowiem,a chyba powinnam
bo zostałam porwana co nie?!
-Uhh.No
dobra.To Amon.Największy diler na świecie.My jesteśmy największymi
gangsterami w Londynie i trochę dalej.Kupowaliśmy od Amona towar gdy
było ciężko ,albo musieliśmy go przemycać.Od zawsze miał nad nami
władzę.To on wynajął Jennifer.Znudziło mu się życie w luksusach i spokój
w innym życiu,więc postanowił trochę namieszać.Harry mu zagroził.Amon
zaczął nas jakoś tak,jakby to powiedzieć nękać,nowe akcje,nowi ludzie do
zabicia.Denerwował nas ,ale nie mieliśmy wyboru...
-Moment,poczekaj.Czyli zabiliście kolejnych niewinnych ludzi,bo on sobie tak zażyczył?
-Niestety tak.
-Czemu nie zgłosiliście tego na policję?
-Bo
jesteśmy gangsterami i zamieszani w jego sprawy.Gdyby jego zamknęli od
razu by wyszło ,że i my w tym siedzimy.My też byśmy poszli za kratki.
Wtedy drzwi od domu się otworzyły a w nich stał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz