Music

piątek, 7 marca 2014

Rozdział1"Zanim nadejdzie rozstanie"


Wcześniej :Chodziłem z Victorią.Zmarła na raka.Właśnie odbyła się stypa.Ona zaś mi powiedziała,że jeżeli przez jakiekolwiek okno,witraż,przez jakąkolwiek szybę zaświeci promyk światła,to ona.Tak więc śpieszmy się kochać ludzi.Doceniajmy to co mamy.
Wtedy do kaplicy wpadło światło słoneczne...
 

Lekko się uśmiechnąłem.Gdy schodziłem na swoje miejsce wszyscy bili mi brawa.Nie wiem czemu.Kiedy zaczęła mówić kolejna osoba po prostu nie wytrzymałem i zmierzałem ku wyjściu.W drodze do drzwi ,zatrzymałem się.Ujrzałem przepiękną dziewczynę.Kiedy tylko ą zobaczyłem poczułem się tak,jak wtedy gdy widziałem po raz pierwszy Victorię.

Jednak szybko odzyskałem rozum i ruszyłem dalej.
-Dzień dobry.-zatrzymał mnie męski głos.
-Witam.Pan to ...?
-Jestem ojcem Victori.
-Harry.Jestem jej chłopakiem,a raczej byłem.Cieszę się ,że pan przyszedł.
-Nie żartuj.Nie obchodzi cię to,albo masz takie samo zdanie jak Victoria o mnie.
-Ma pan rację.Mam takie samo zdanie.Ona panu wybaczyła.Zrozumiała,że nikogo nie można za to winić,a do miłości i nikogo zmusić.Zrozumiała jak pan ją bardzo kocha.Niech pan to przeczyta.Do widzenia.-podałem mu pamiętnik Vicky i odszedłem.Wróciłem do domu chłopaków.Nie mogłem sobie znaleźć miejsca.Raz byłem w sypialni,raz w kuchni,raz w salonie,próbując znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie.W końcu przyszli chłopaki z dziewczynami.
-Cieszę się,że się pogodziliście.-przywitałem Nialla,widząc ,że jest z Michele.
-Co ty taki nie spokojny.Zakochałeś się czy co?
-Tak.
-Harry...Nie uważasz,że to zbyt pochopnie podjęta decyzja,przecież...-w tym momencie swą wypowiedź urwał Zayn.
-Tak wiem,ale czy nie sądzicie,że użalanie się nad sobą,niczego nie zmieni.Życie toczy się dalej,tylko bez Victorii.A po za tym ,kiedy ją zobaczyłem czułem się tak jak wtedy ,gdy widziałem po raz pierwszy Victorię.Pamiętacie jaki byłem niespokojny.Chciałem jak najszybciej się z nią zobaczyć.I co do niej się nie pomyliłem.Teraz na pewno też nie.Victoria na zawsze pozostanie w moim sercu i nigdy z niego nie wyjdzie.Zawsze słońce,ludzie ,miejsca będą mi o niej przypominać.Nie ma sposobu,abym o niej zapomniał.Zresztą o najbliższych się nie zapomina,nawet jeżeli odchodzą.
-Masz rację.Dobra najdź sobie jakiejś zajęcie,bo my tu świra z tobą dostaniemy.
Poszedłem znów do sypialni.Było w nim duszno więc otworzyłem okno.Rzuciłem się na łóżko i zastanawiałem się czy to na prawdę miłość?A może chłopaki mają rację?Wtedy zawiał silniej wiatr i zrobiło się chłodno.Wstałem i zamknąłem okno,a w ostatniej chwili wiatr przywiał ze sobą karteczkę.,którą przytrzasnąłem oknem.Wyjąłem ją i przeczytałem.Było to zaproszenie na spektakl pt."Romeo i Julia". Nie wiem czemu,ale pomyślałem ,że Victoria daje mi jakiś znak,że się nie pogniewa na mnie i pomyślałem ,że na nim może być ta dziewczyna.Inscenizacja miała się odbyć za 5 minut,więc szybko zbiegłem na dół i wyszedłem nic nie mówiąc chłopakom.Wsiadłem w auto i pojechałem pod teatr.Jeżeli będzie tam ta dziewczyna to polubię teatr,bo na razie to nie cierpię.I tak właśnie polubiłem teatr.Dziewczyna grała główną rolę w przedstawieniu czyli Julię.Nie mogłem od niej wzroku oderwać.Po przedstawieniu zapoznaliśmy się za kulisami,a później wróciłem do domu.Wiedziałem już tyle ,że miała na imię Jenny.W ten sposób szybko ją znalazłem na TT i zacząłem obserwować,a następnie zdobyłem jej numer .Znów wyszedłem z domu tym razem zadzwonić do niej.
-A teraz gdzie idziesz?-zapytał mnie Niall.
-Do budki telefonicznej.
-A po co,przecież masz telefon.
-No właśnie nie, bo mi go zmiksowałeś jak robiłeś sobie koktajl.Tak byłeś wpatrzony na Michele,że nie patrzyłeś co bierzesz do ręki,a później Louis znalazł u siebie w szklance tylną klapkę,a Liam baterię.
-Taaaaak pamiętam .To było śmieszne.
-No zależy dla kogo.!
Wyszedłem z domu i zadzwoniłem do Jenny z najbliższej budki telefonicznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz