-Niech pani nie wyjeżdża z kraju i dobrze by było,aby pani się nie wyprowadzała.
-Czemu?
-W najbliższym czasie będzie pani wezwana do sądu,by zeznawać w sprawie śmiertelnego pobicia pana Austina Mahone...
Wyszłam na świeże powietrze i wzięłam głęboki wdech.Zadzwoniłam po Nialla,żeby po mnie przyjechał.Nie musiałam długo czekać.
-O co chodziło?
-Powiem wam wszystkim w domu.
Wysiadłam z auta,weszłam do domu usiadłam w salonie.Wszyscy się zebrali wokół mnie.
-No i ...?-zapytał zniecierpliwiony Zayn.
-Będę wezwana wkrótce do sądu.
-Do sądu?!Ale jak to?!Po co?!-dopytywał.Reszta siedziała w milczeniu i słuchała.
-W sprawie śmiertelnego pobicia.
-Ale kogo i kto?!No powiedz...
-Harry został osądzony o zabicie Austina Mahone,którego poznałam przypadkiem na Majorce,potem pomagał mi w konkursie tanecznym,ale nic z tego nie wyszło ,bo Harry go uszkodził.
-Nie wierzę.Harry zabił człowieka?-nie dowierzała Pezz.
-Perrie nie oszukuj się.O mało co mnie nie zabił i to dwa razy,chciał wykluczyć Nialla,mało zabijał ludzi?!
-Ale zabijał bo musiał.Chłopaki przecież też...
-Nie Perrie.Nie broń go bo to nie ma sensu.Chłopaki zabijali w samoobronie,to Harry się wyrywał przy Amonie ,aby to on kogoś zabijał.Poznałam całą prawdę.Rozmawiałam z Amonem.
-Kiedy?-zdziwił się Niall.
-Spotkałam go raz,zanim mnie porwał.Wszystko mi powiedział.
-Nie wierzę ci Jenny.-broniła się Pezz.
-Czemu go tak kurwa bronisz?!
-Bo go znam i nie byłby do tego zdolny.
-Nie rozumiesz,że żyliśmy cały czas w jednym wielkim kłamstwie,a teraz jeszcze mnie wpakował w jakieś gówno!
-Nie...
-Ona ma rację Perrie.To wszystko prawda.Pogódź się z tym.-potwierdził Zayn.
Wtedy zadzwonił mój telefon.To Harry.Byłam na niego zła i na Pezz również.Odebrałam.
-Jenn...
-Nic nie gadaj,tylko za 10 minut masz być przy wejściu do parku.-rozłączyłam się.
-Niall mogę pożyczyć auto?
-Jasne.
-Uważaj na siebie mała-powiedział Zayn.Wzięłam od blondyna kluczyli ,ubrałam płaszcz i wyszłam.Byłam na miejscu 3 minuty przed czasem.Harry też tam był.Wysiadłam z auta i podeszłam do niego.
-Kiedy mi kurwa zamierzałeś powiedzieć?!
-Jenny to nie tak miało być...
-A jest właśnie tak!Wszystkich dookoła oszukiwałeś!I jeszcze mnie wciągasz w jakieś gówno?!
-Widocznie ci się należało.
-Skoro mi się należało,to pamiętaj ,że nie pozwolę byś z tego wyszedł cały.Będziesz gnił w pierdlu za to wszystko!Mam niezbite dowody.
-Ta,niby skąd?!Nigdy ci nic nie mówiłem ,bo takiej dzi*ce nic nie można powiedzieć!
Uderzyłam go w twarz tak,że upadał na ziemię.
-Od Amona sk**wys*nie!Ze mną nie ma żartów zapamiętaj!
Wytarł krople krwi ,które wypłynęły z rany na policzku.Wsiadłam do auta i pojechałam do domu.Wściekła weszłam do domu ściągnęłam buty i płaszcz.Wbiegłam na górę.Otworzyłam lekko drzwi od pokoju Nialla i rzuciłam kluczyki od auta.Poszłam energicznym krokiem do swojego pokoju i włączyłam laptopa.Ten ch*j się nie wywinie!
Mam nadzieję,że wam się podoba.Przepraszam,że taki krótki,ale nie mam sił.Proszę was o szczere komentarze...
Rozdział cudowny *0*
OdpowiedzUsuń