Rozdział 16"W nadziei na lepsze jutro.."
Oderwałam
się od niego ,poszłam do szatni ubrałam płaszcz i wyszłam z
budynku.Stanęłam na mostku,wzięłam kamień i rzuciłam go przed siebie.
-Aż tak źle?
-Po co tu przeszedłeś?
-Chcę cię przeprosić.Jenny kocham cię.
-Harry nic z tego nie będzie.
-Proszę cię daj mi drugą szansę.Każdy na nią zasługuje.
-Harry ty już dostałeś trzy i żadnej nie wykorzystałeś.
-No proszę wróć do mnie.
-Idź do tych swoich blondynek.
-Mówiłem ci,że nic dla mnie znaczą.
-To samo mówiłeś na Majorce,a od tamtej pory cały czas z nimi spędzasz czas.
-No nie mów ,że jesteś zazdrosna.
-No bo nie jestem,jestem cholernie zła na siebie że dałam się tak omotać i to przez takiego ciołka jak ty.Delikatnie ujmując.
-Jeszcze do mnie wrócisz.
-Nie wydaje mi się Harry.To koniec.
-Zobaczymy.
-Odejdź!
-No proszę.
-Odejdź.
Odszedł
,a ja usiadłam na mostku i zaczęłam płakać.Podkuliłam nogi,a myśli
zaczęły mi się plątać.Wszystko zaczęło się pieprzyć.Tak nagle ich
wszystkich wzięło na całowanie mnie i miłość.Nie mogli wcześniej ustalić
jednego,a nie teraz wszyscy na raz.
Po pewnym czasie nie myślałam już nic,ale nagle naszła mnie myśl.
Nie mogę tak się nad sobą użalać.To nic nie zmieni.Muszę się ustatkować i coś zrobić ze swoim życiem.
Resztę
wieczoru spędziłam w przychodni w szpitalu.Rano obudziłam się i
poprosiłam pielęgniarkę o pożyczenie komputer.Musiałam poszukać sobie
jakiegoś domu.W końcu znalazłam,spisałam numer i zadzwoniłam.Mężczyzna
,który sprzedawał dom zgodził się.Miałam spore oszczędności przeznaczone
na wyjazd na wakacje,więc opłaciłam dom tymi
oszczędnościami.Podziękowałam za pomoc i poszłam do sali gdzie leżał
Austin.Była tam jakaś dziewczyna.Wyglądała na jego dziewczynę.Nie
chciałam być wredna,ale skoro jest jego dziewczyną to po co mnie
całował.Weszłam do sali.
-Przepraszam,że
przeszkadzam,ale ja tylko chciałam przekazać Austinowi,że znalazłam
mieszkanie więc ... Jak będziesz czegoś kochanie potrzebował to
zadzwoń.-powiedziałam podchodząc do niego i całując w
czoło.Wyszłam z sali i poszłam do domu Harry'ego.Weszłam do
domu.Siedział tam z tą lafiryndą.
Kiedy mnie zobaczył wstał,a ta blondynka się na niego dziwnie popatrzyła.
-To jest Jennifer,a to jest...
-Nie przedstawiaj nas,nie będzie mi to do szczęścia potrzebne.
Poszłam do pokoju na górze.Wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować.Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Co robisz?
-Nie widać?
-Wyprowadzasz się?
-Słuchaj
jak masz zadawać takie głupie pytania,to lepiej idź do swojej
blondyneczki.Na pewno stworzycie wspaniałą rodzinę z blond kręconymi
włosami i zajebistymi dołeczkami.Powodzenia ci życzę.-powiedziałam zamykając walizkę i wychodząc na schody,schodząc na dół.
-Jenny,proszę.Nie wyprowadzaj się.
-To koniec Harry.Do zobaczenia.Oby nie.
Spacerkiem doszłam do domu.Trwał on trochę długo bo dom był prawie na końcu Londynu.Ale za to był przepiękny.
Resztę
dnia spędziłam na rozpakowywaniu.Szybko zasnęłam.Następnego dnia
wstałam o 9.Ubrałam się i poszłam do Nando's zjeść coś na
śniadanie.Następnie wyszłam i poszłam kupić zapas jedzenia do domu.Po
drodze usłyszałam znów wołanie.
-Jenny...
-Czego chcesz?
-Po co to zrobiłaś?
-Po co mnie całowałeś?
-Bo...ja...
-Co ty?No czemu mnie pocałowałeś?I w ogóle co tu robisz?
-Wypuścili mnie ze szpitala.Ja... po prostu...
-Daruj sobie Austin.Było co było.Bez obaw to się już nie powtórzy.
Chciałam odejść,ale złapał mnie w ostatniej chwili za przedramię i pociągnął ku sobie złączając nas znów w pocałunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz